Zanim rozpocznie się budowa morskiej farmy wiatrowej trzeba załatwić naprawdę wiele formalności. Skala wyzwań administracyjnych związanych z offshore wind jest na tyle duża, że całość tych procedur przeważnie trwa nawet kilka lat. Dlatego państwa stawiające na morską energetykę wiatrową starają się upraszczać regulacje prawne dotyczące budowy farm na morzu. Przykładem może tu być Estonia, której plany dotyczące offshore wind są naprawdę ambitne. Co się zmieni w estońskim systemie prawnym?
Ustawa o offshore – dobry przykład z Estonii
Estoński ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie zmian w prawie, które mają zdynamizować inwestycje w morską energetykę wiatrową. Dokładnie chodzi tu o przyjętą 28 maja br. nowelę Kodeksu budowlanego, na mocy której wprowadzono nowy rodzaj licencji dla elektrowni wiatrowych budowanych na morzu – tzw. superficies licence. W nowych realiach prawnych złożenie jednego wniosku przez inwestora pozwoli mu uzyskać zgodę środowiskową na specjalne użytkowanie wód, pozwolenie lokalizacyjne oraz samo pozwolenie na budowę.
W założeniach zmiany Kodeksie budowlanym mają doprowadzić do tego, że ubiegający się o pozwolenie na budowę morskiej farmy wiatrowej będzie zobligowany do złożenia mniejszej liczby dokumentów niż dotychczas. Wszystko po to, aby móc sprawne wybudować elektrownię na morzu, jednocześnie gwarantując zapewnienie wysokich standardów ochrony środowiska naturalnego.
Estonia stawia na offshore wind
Estonia, podobnie zresztą jak pozostałe państwa położone w obszarze Morza Bałtyckiego, stawia na dynamiczny rozwój morskiej energetyki wiatrowej. Plan na rzecz energii i klimatu przekazany przez estońskie władze Komisji Europejskiej zakłada, że do 2030 roku kraj ten ma posiadać aż 14 farm wiatrowych na Bałtyku, których łączna moc ma sięgać 7 GW. Dzięki temu Estonia planuje produkować 26 TWh energii. Z pewnością są to niezwykle ambitne plany, a ich realizacja wydaje się niemożliwa nie tylko bez przeznaczenia znacznych środków finansowych, ale również bez liberalizacji przepisów prawa.